31-08-2009 17:17
I po bólu...
W działach: Prywata | Odsłony: 1
Żeby była jasność - słowa, którymi rozpocząłem ten wpis, nie należą do mnie. Tak odezwał się do nas ksiądz po tym jak wypowiedzieliśmy już słowa przysięgi.
Jak pisałem poprzednio - nerwów nie było wcale. W sobotę, zgodnie z planem o 12.30 wyruszyłem do Chełma. Kwiaty oraz prezenty dla rodziców zdążyłem jeszcze zawieźć do domu weselnego a o 15.30, już przebrany, podjechałem pod dom Asi. Na miejscu czekali na mnie jej kuzyni, przegradzając drogę i żądając wymiany butelek na wódkę. Nastąpiło tradycyjne targowanie się. Muszę przyznać, że burza "odrobinę" mi pomogła, jako że siedziałem w suchym samochodzie. Chcąc nie chcąc musieli opuścić proponowaną cenę. Jednak, żeby nie było - w trakcie wesela dodałem im jeszcze od siebie trochę wódki. Mówiąc szczerze - współczuję im. Ulewa była wtedy straszna. Po powrocie do domu dosłownie ociekali wodą.
Czytaj więcej
Jak pisałem poprzednio - nerwów nie było wcale. W sobotę, zgodnie z planem o 12.30 wyruszyłem do Chełma. Kwiaty oraz prezenty dla rodziców zdążyłem jeszcze zawieźć do domu weselnego a o 15.30, już przebrany, podjechałem pod dom Asi. Na miejscu czekali na mnie jej kuzyni, przegradzając drogę i żądając wymiany butelek na wódkę. Nastąpiło tradycyjne targowanie się. Muszę przyznać, że burza "odrobinę" mi pomogła, jako że siedziałem w suchym samochodzie. Chcąc nie chcąc musieli opuścić proponowaną cenę. Jednak, żeby nie było - w trakcie wesela dodałem im jeszcze od siebie trochę wódki. Mówiąc szczerze - współczuję im. Ulewa była wtedy straszna. Po powrocie do domu dosłownie ociekali wodą.
Czytaj więcej